Co pasażerowie zostawiają w samolocie? Ta lista zaskoczy was tak bardzo, że stracicie grunt pod nogami i noc pod gwiazdami (ekhm). Chyba że nie, wtedy trudno.
Co pasażerowie zostawiają w samolocie?
Pasażer też człowiek i zdarza mu się zapomnieć.
Pasażer zapomina, na przykład, gdzie schował bilet, gdy stewardesa prosi o jego okazanie przed wejściem na pokład.
Pasażer zapomina też, że podróżując klasą ekonomiczną nie może korzystać z toalet klasy biznes.
Pasażer zapomina czasami i o tym, by zabrać pieluchę dla lecącego z nim niemowlaka.
Jako człowiek-stewardesa, któremu zdarza się zapomnieć, jaki jest dzień tygodnia, skąd dopiero co przyleciał albo w jakim miejscu właśnie się budzi – wcale się nie dziwię, a nawet pełna empatii i zrozumienia jestem, serce na dłoni, pielucha w garści.
Niektórzy pasażerowie zapominają (się) jednak tak bardzo, że w zapomnieniu swym zostawiają na pokładzie własne głowy (UWAGA : przenośnia; głów niesamodzielnych, odłączonych od reszty ciał na szczęście na pokładzie nie znajdujemy).
Popularne, czyli co pasażerowie zostawiają w samolocie często
a) bałagan – jedna z najczęściej pozostawianych na pokładzie rzeczy, na którą składać się może elementów tysiące, od resztek jedzenia wyplutych na fotel, przez połamane kredki, okupane pieluchy, osmarkane serwetki, wylizane paczki po czipsach i fusy po herbacie, aż po lepkie plamy lepiej-nie-wiedzieć-czego na wykładzinie. Czasami jakiś Człowiek-Pasażer przechodząc obok stewardesy rzuci jej na do widzenia „do widzenia” i doda, że współczuje, że jak taki bałagan ogarnąć, że ludzie jak świnie.

b) odzież – zaraz po bałaganie najczęściej znajdowaną na pokładzie pozostałością popasażerską są najróżniejszego rodzaju elementy garderoby (obuwie wliczam w tę kategorię, bo tworzenie osobnej dla butów, a często jednego buta, wydaje mi się niekoniecznie interesującym): porzucone na podłodze swetry, zapomniane na półkach bagażowych szale, małe buciki dziecięce wciśnięte w przestrzeń międzyfotelową… Zdarzyło się i tak, że pewnemu panu podczas lotu stopy spuchły na tyle, że po wylądowaniu nie mógł zdobnych w brązowe skarpetki stóp z powrotem do zrzuconych na czas trwania podróży butów włożyć. Zrzucenie skarpetek również nie pomogło. Kiedy pan zasugerował, że powinnam się schylić i użyć swojego palca jako łyżki do butów, w stanie lekkiego szoku pokręciłam przecząco głową, a obrażony pan wyszedł w skarpetkach, pozostawiając buty na pokładzie. Do pani dyspozycji – rzucił na odchodne.
c) książki – o ile pomięte gazety i obklejone sokiem pomidorowym magazyny o modzie można uznać za pozostawione na pokładzie celowo, o tyle przeczytane do połowy książki z zagiętym rogiem strony, do której właściciel miał kiedyś powrócić – już niekoniecznie. Co gorsza, po książki zwykle nikt nie wraca – być może dlatego, że za późno zauważa ich brak, być może dlatego, że uznaje je za powrotu niewarte (jeśli ktoś zostawia na pokładzie „365 dni” Blanki Lipińskiej to przyklaskuję – po TO wracać nie trzeba).

d) paszport – paszport i inne dokumenty pasażerowie zostawiają często w kieszeniach foteli. Wracają po nie w ułamku sekundy, zaczerwienieni na twarzach, z obłędem w oczach, paniką na ustach i włosem rozwianym na modłę einsteinowską.
e) bagaż – pasażer, który ku uciesze stewardesy dźwiga ze sobą trzynaście trzynastokilogramowych toreb (każdy pasażer wie, że stewardesy uwielbiają Tetris) często o jednej z trzynastu zapomina. Wraca po nią ociężałym krokiem z miną pełną rezygnacji, chyba że jest to akurat niebieska reklamówka Duty Free z obijającymi się o siebie zachęcająco butelkami, wtedy wraca szybciej i z nadzieją, że nikt nie zabrał lub, co gorsza, nie wypił w międzyczasie.
Nisza, czyli co pasażerowie zostawiają w samolocie rzadko
a) dziecko – pasażerowie zwykle zabierają swoje dzieci z samolotu wraz z bagażem i paszportem, choć niektórzy żartują, że „może sobie pani wziąć i już nie oddawać”, gdy stewardesy szczebioczą nad wytrzeszczonymi na nie okrągłymi oczkami i machającymi doń pulchnymi łapkami. Zdarzyło się jednak i tak, że pan siedzący w innym rzędzie niż dwójka jego dzieci o dzieciach zapomniał i poszedł, a dzieci, zajęte oglądaniem prześmiesznych kreskówek na służącym zajmowaniu dzieci oglądaniem prześmiesznych kreskówek ekranie nie zauważyły nawet, że samolot wylądował, a drzwi otwarto. Pan wrócił po chwili, jęcząc, że „co ze mnie za ojciec” i że „gdyby żona wiedziała”. Dzieci nawet nie zauważyły jego chwilowego zniknięcia.

b) matkę – pasażerowie zwykle zabierają swoje matki z samolotu wraz z dziećmi, bagażem i paszportem, choć niektórzy przewracają oczami, mrucząc „jaka ty niedzisiejsza”. Zdarzyło się jednak i tak, że pan siedzący w innym rzędzie niż jego mocno starsza już matka o matce zapomniał i poszedł, a matka, zajęta czekaniem na syna, nie zauważyła nawet, że syna już nie ma. Pan wrócił po chwili, jęcząc, że „co ze mnie za syn” i że „jaka ty niedzisiejsza”. Matka uśmiechnęła się na jego widok – wszak wiedziała, że przyjdzie.
UWAGA: Aby osiągnąć sukces, znaleźć należy swoją niszę (rynkową). Zostawianie dzieci i matek na pokładzie to jednak nie ta nisza, której szukacie.